sobota, 21 kwietnia 2018

Placki bezglutenowe

przepis Kwestia Smaku


Z okazji weekendu postanowiłam zrobić sobie na lunch placki z owocami. Generalnie uwielbiam pancakes albo placuszki jogurtowe i bardzo się za nimi podczas tej diety stęskniłam. Poszukałam więc przepisu jak najbardziej odpowiadającego moim jedzeniowym wytycznym. Znalazłam pomysł na placki z migdałami i mąką ryżową na jogurcie. Czyli bosko - jest 'skrobia', jest nabiał, jest białko w formie jajka i migdałów. Do tego zblendowałam mrożone truskawki i zestaw gotowy. Zamiast jogurtu naturalnego wykorzystałam Skyr, czyli jogurt islandzki w którym jestem obecnie absolutnie zakochana, bo ma idealnie kremową konsystencję. Pominęłam też dodatek cukru w jakiejkolwiek formie. I to był błąd... Placki wyszły puszyste i pięknie pachniały, ale smakowały gorzko i bez dodatku truskawek były niezbyt dobre, a nawet i z sosem owocowym ciężko wchodziły. Przepisu raczej nie będę powtarzać, jednak placki muszą być słodkie...





Ocena dania - 3/10
Cena dania - 10 zł
Porcja - 1
Czas przygotowania - 10 minut

środa, 18 kwietnia 2018

Sałatka z dorszem i granatem

przepis własny


A ja jak zwykle po powrocie do domciu zamknęłam się w kuchni i zaczęłam planować lunch na jutro. Poprzednia sałatka wyszła WYŚMIENICIE, więc tym razem też wymyśliłam sałatkę. Kupiłam polędwicę z dorsza (która jest mięsista i kremowa i dostała ostatnimi czasy tytuł mojej ulubionej ryby), a do tego owoc granatu, żeby dodać trochę koloru. Przygotowanie takiego dania jest proste i szybkie, a składniki można dobrać wedle własnego gustu. I nie da się ukryć na pewno jest to lepsza alternatywa do szpitalnych paczkowanych sałatek!

Ocena dania - 7/10
Cena dania - 15 zł
Porcje - 1
Czas przygotowania - 20 minut

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Sałatka z krewetkami i mango

przepis własny


W skład mojego lunchu o 12:00 musi wejść dość dużo składników - warzywa, białko (w formie mięsa, ryby etc), skrobia (jako kasza, makaron czy ziemniaki), owoc i nabiał. Zawsze robiłam z tego oddzielne dwa posiłki. Coś na słono i do tego smoothie albo po prostu owoc z jogurtem. Dzisiaj jednak chciałam to wszystko połączyć i powstała taka oto sałatka. Prosta w wykonaniu, pyszna, lekka i zawierające wszystkie grupy żywieniowe!

Jest to chyba NAJLEPSZA domowa sałatka jaką w życiu jadłam! Chcę jeszcze :) 

Ocena dania - 9/10
Cena dania - 15 zł
Porcje - 1
Czas przygotowania - 20 minut



środa, 11 kwietnia 2018

Dorsz na frytkach z batatów

przepis Kwestia Smaku

W końcu mogę jeść skrobię! Wszystkie kasze i ziemniaki moje! Z tej okazji zrobiłam sobie dorsza z frytkami z batatów, a na weekend planuję hummus. O przygotowaniu dzisiejszego obiadu nie ma co wiele mówić - pokroić, doprawić, upiec. W oryginalnym przepisie był sos z gorgonzoli, której ja jednak nie mogę jeść, wiec go pominęłam. Na dole wrzucam Wam jednak przepis w całości, bo wydaje mi się, że taki serowy sos pysznie by do tego pasował. Ja zamiast tego zrobiłam sobie sałatkę z roszponki i pomidorka. Pysznooości!




Ocena dania - 7/10
Cena dania - 15 zł
Porcje - 2
Czas przygotowania - 30 minut

sobota, 7 kwietnia 2018

Ciasto czekoladowe z bananami

przepis Moje Wypieki

Cóż tu dużo mówić, przyszedł weekend - trzeba upiec coś słodkiego. Miałam kilka brzydkich bananów i zapas świątecznej czekolady, której nie wykorzystałam do Wielkanocnych wypieków, znalazłam więc przepis na ciasto czekoladowo-bananowe. Jednak nie chciałam znów robić brownie albo innej formy chleba bananowego, tylko coś nowego. 

W tym przepisie szykuje się ciasto czekoladowe, a d niego dodaje się pokrojone na plasterki banany, więc smak jest zupełnie inny. Masa ciasta była leciutka i puszysta, a jednocześnie gęsta. Ciężko aż opisać, ale wyszło bardzo fajnie. Smakuje intensywnie czekoladowo, a banany przełamują ten smak. Narzeczony szczęśliwy i ja też szczęśliwa, bo w mieszkaniu pięknie pachnie!




Ocena dania - 8/10
Cena dania - 15 zł
Porcje - 10
Czas przygotowania - 60 minut

sobota, 31 marca 2018

Mazurki Wielkanocne 2018


Chciałam Wam życzyć spokojnych Świąt pełnych radości i czasu spędzonego z rodziną. Smacznego jajka, kolorowych mazurków, a przede wszystkim spokoju i odpoczynku od codziennego zgiełku. 

A przy okazji, chciałam się pochwalić Naszymi tegorocznymi słodkimi szaleństwami!

Małe, ewidentnie przerażone kruche babeczki z ganache czekoladowym i bakaliami.

Babka drożdżowa z kwaśnym owocowym lukrem.

Tort orzechowy z krewetką!

Baba drożdżowa wykąpana w polewie czekoladowej

Kolorowe wariacje na temat bakalii na mazurku

Wykres fizyczny, którego mój mały lekarski mózg nie pojmuje

Double cheeseburger with sprinkles on top!


czwartek, 29 marca 2018

Pizza margherita

przepis Kwestia Smaku


Kolejny raz na Naszym stole zagościła pizza. Kiedyś, gdy posiadaliśmy Thermomix była ona częstym daniem, bo przygotowanie ciasta zajmowało (dosłownie) 10 minut. W sposób bardziej tradycyjny czas ten, razem z procesem wyrastania, rozciąga się do 2 godzin. Różnica jest znacząca, a nie często zdarza się, żebym miała aż tyle czasu na przygotowanie jedzenia. Dzisiaj jednak na szczęście miałam. Na nieszczęście za to moja umiejętność czytania ze zrozumieniem zgubiła się gdzieś w trakcie szykowania makaroników. Do rozczynu drożdżowego zamiast 2 ŁYŻECZEK mąki dodałam 2 ŁYŻKI mąki. Drożdże oczywiście nie wyrosły. Co gorsza, w całej kuchennej zawierusze nie zwróciłam na to uwagi. Zdziwił mnie trochę fakt, że ciasto podczas zagniatania było dość twarde, ale uznałam, że może mi się tak tylko wydaje. Poleżało 1,5h koło ciepłego kaloryfera przykryte ręczniczkiem i... nic! Nie wyrosło, nie podniosło się, nadal było twardą kluską. Uznałam jednak, że nie mam już czasu na zagniatanie kolejnego, więc postanowiłam upiec to. Składniki i tak były zużyte, więc równie dobrze można było spróbować. Zawsze stosowałam technikę dzielenia na trzy blaszki, jednak dzisiaj przez to, że ciasto wyszło tak nie ciekawie rozciągnęłam je na jednej dużej blaszce najbardziej jak mogłam i minimalnie wydłużyłam czas pieczenia (do 12 minut).

Wydaje mi się, że poprzednie próby były bardziej udane, jednak mężczyzna był zadowolony, bo poza twardymi brzegami reszta była smaczna. Generalnie przepis polecam, bo jest już wielokrotnie wypróbowany i wychodzi bardzo smacznie.   Dzisiejszy dzień traktuję po prostu jako wypadek przy pracy i lekkie zmęczenie materiału mych rąk i komórek mózgowych haha. 






Ocena dania - 5/10 (przepis 8/10)
Cena dania - 15 zł
Porcje - 3
Czas przygotowania - 150 minut


Waniliowe makaroniki z kremem z nutelli

przepis Moje Wypieki


Zaczynam się zastanawiać, że chyba mam kuchenne skłonności masochistyczne. Wczoraj spędziłam w niej 4h robiąc ciasto i ciasteczka i pięć różnych posiłków. Położyłam się do łóżka tak wymęczona, że zasnęłam w 30 sekund. I z jakiegoś powodu dzisiaj postanowiłam zafundować sobie powtórkę z rozrywki - 4h w kuchni, ciasteczka, pizza, obiad i lunch na jutro... Znów ledwo stoję na nogach. Ale mam różowe makaroniki więc chyba efekt finalny został osiągnięty!

Do tej pory makaroniki robiłam tylko raz, postanowiłam więc zaryzykować i powtórzyć. Szczególnie, że to pyszny deser jest! Jedyne co stanowi DUŻY problem to fakt, że nie mam rękawa cukierniczego w żadnej formie i muszę go robić sama z torebki foliowej. Sporo ciasta ucieka bokiem, a na dodatek ciastka wychodzą krzywe i różnej wielkości. Jak mnie jednak nauczył sernik chałwowy - nie ważne jak wygląda, ważne jak smakuje. Nie oszukujmy się, waniliowe makaroniki z kremem czekoladowym po prostu muszą być pyszne niezależnie od ich wyglądu.

Przygotowałam wszystko zgodnie z przepisem, ale jednak z wyjątkami:
1) Nie 'postarzyłam' białek, tylko użyłam standardowych świeżych wyjętych z lodówki.
2) Kremu wychodzi dużo za dużo, nawet przy bardzo hojnym nadziewaniu makaroników, więc proponuję użycie połowy składników i najwyżej dorobienie gdyby brakowało.
3) Podczas mieszania masy na makaroniki dodałam czerwonego barwnika, żeby uzyskać ciekawszy efekt finalny. Plan był, że miały być czerwono-czarne. Wyszły bardzo blado różowo-brązowe. Muszę zaopatrzyć się po prostu w lepsze barwniko spożywcze, bo to już nie pierwszy raz, kiedy moje okazują się być za słabe.







Ocena dania - 9/10 (strata punktu tylko przez wygląd)
Cena dania - 15 zł
Porcje - 22 makaroniki
Czas przygotowania - 2 godziny


środa, 28 marca 2018

Chałwowe ciasteczka

przepis Moje Wypieki


Ciasteczka chałwowe bez chałwy, z domową pastą sezamową tahini. Sounds simple enough. Można oczywiście użyć gotowej kupionej pasty (która z resztą posiadam w domu), ale uznałam, że skoro można zrobić samemu, to lece! Piekarnik zajęty był piekącym się sernikiem, więc sezam uprażyłam na patelni. Zblendowanie go z olejem zajęło mi koło 10 minut. Tutaj uwaga praktyczna - jeśli macie duży blender możecie zrobić pasty na zapas, ja przygotowałam pojedynczą porcję tylko do ciastek i i tak ledwo się zamieściłam! Później było już tylko łatwiej. Wszystkie składniki wylądowały w misce, zostały przemieszane łyżka, a następnie ręcznie zagniecione. Ciasto faktycznie wychodzi bardzo gęste, więc wydaje mi się, że nie ma co walczyć z nim mikserem (chyba, że macie takiego super fajnego robota kuchennego).

Każde ciastko uformowane zostało na kształt kuleczki, przygniecione łyżką i posypane sezamem. Przy ukladaniu na blaszce trzeba uważać, bo trochę jednak rosną. U mnie piekły się po 16 sztuk i wyszło tak akurat. Jedynie co to następnym razem robiłabym je trochę mniejsze, bo niektóre wyszły dość dużych rozmiarów... Dopiero później zorientowałam się, że oryginalny przepis jest na 60 ciasteczek, a mnie wyszło 30 - innymi słowy zrobiłam je zdecydowanie za duże...

Ciasteczka pięknie się upiekły, a po przestygnięciu przełożone zostały do pudełka na wynos. Faktycznie trzeba uważać, bo na początku są mięciutkie i łatwo je zepsuć. Muszę się przyznać, że spróbowałam okruszka z blachy i w mojej ocenie wyszły bosko - kruchutkie, rozpływające się w ustach. Mają aromat jak chałwa, a jednocześnie osobie takiej jak ja (która chałwy zdecydowanie nie lubi) całkiem smakują. Pozostawiłam je jeszcze ocenie chałwa-loversów domowych, ale byłam bardzo dobrej myśli!

I się nie pomyliłam. Wszyscy chwalili - kruchutkie, delikatne, rozpływające się w ustach. Smakowały chałwowo, bez dodatku chałwy. Ciocia była bardzo szczęśliwa, bo będzie mogła je w swoim dalekim kraju szykować gdy zatęskni za Polską - w Meksyku sezam jest dostępny w miarę bez problemu, a chałwa zupełnie nie. Ja za to ogłaszam SUKCES i... I idę piec dalej!








Ocena dania - 8/10
Cena dania - 20 zł
Porcje - 32 ciasteczka
Czas przygotowania - 45 minut

Sernik chałwowy

przepis Moje Wypieki


Do Warszawy na Wielkanoc przyjeżdża Ciocia z dalekich krajów. Ciocia, która kocha chałwę i jest w stanie pochłonąć jej dowolne ilości w ekspresowym tempie (powinni specjalnie dla niej zorganizować jakieś zawody, serio!). Z tej okazji szukałam jakiś fajnych związanych z chałwą przepisów. I znalazłam dwa - sernik i opisane powyżej ciasteczka. Zakupiłam więc wszystkie produkty i zamknęłam się w kuchni.
Zacznijmy od tego, że bardzo lubię robić sernik. Uważam, że jest to dość proste ciasto, a wychodzi smacznie i można sobie wmawiać, że zdrowo - w końcu to bomba nabiałowo-wapniowa, haha. Co więcej w zależności od dodatków, polewy czy spodu sernik zawsze będzie smakować trochę inaczej. Sernikobrownie z malinami już dawno uzyskało tytuł najlepszego ciasta na świecie, ale sernik z oreo czy musem dyniowym, a już na pewno pieczony na Boże Narodzenie sernik tradycyjny nie są daleko w tyle...

Także i tym razem początek przygotowań był bardzo obiecujący. Szybko rozprawiłam się z ciasteczkami na spód (użyłam owsianych Sante pomieszanych z ciasteczkami owsiano-sezamowymi) - co prawda wyklejanie foremki było bardziej wymagające niż myślałam, ale nie takie wyzwania w kuchni pokonałam. Przygotowanie masy serowej było procese wręcz błyskawicznym! Do miski, zblendować, do miski, zblendować, do miski, delikatnie wymieszać, wylać na spód. Ta-dam! Nie oszukam jeśli powiem, że masa serowa gotowa była w 5 minut... Ciasto wyladowało na godzinę w piekarniku, a ja zajęłam się robieniem obiadu i szykowaniem domowej pasty tahini na ciasteczka, ale o tym w poście wyżej.

I wtedy - KATASTROFA. O uruchomienie piekarnika prosiłam narzeczonego, bo cała byłam w serze, chałwie i ciasteczkach. Niestety zupełnie się nie dogadaliśmy. Zamiast termoobiegu 170 stopni, ustawił grzanie góra-dół 180 stopni. Ja oczywiście tego nie sprawdziłam, a do piekarnika zajrzałam pięć minut przed końcem pieczenia... Sernik wyrósł, bardzo. Na dodatek popękał i był mocno zarumieniony. A wisienką na torcie był fakt, że po wyjęciu okazało się, że w środku jeszcze dość mocno pływa. Zamarłam. Pracy może nie poszło na marne tak dużo, ale składniki się skończyły i dochodziła 20:00, czyli niezbyt odpowiednia pora żeby zaczynać od nowa. Wsadziłam więc ciasto z powrotem do pieca. Przerzuciłam na termoobieg i potrzymałam tam jeszcze koło 12 minut. Wyszło nadal brązowe, ale trochę opadło, a co najważniejsze przestało pływać! Przestudziłam je w uchylonym piekarniku, a później na blacie w kuchni. Na w miarę już chłodny sernik wylałam polewę chałwową (która oryginalnie miała pokryć go gładką błyszczącą taflą) i posypałam sezamem. To ostatnie to już moja inwencja twórcza. Pomyślałam, że skoro nie jest idealnie i gładko i równo to będę jutro chociaż udawać, że był to efekt z góry założony.

Z duszą na ramieniu wyniosłam całość na balkon, żeby przez noc się dobrze schłodziło i stężało. Jutro miał być wielki dzień - smak sernika musi powalić na kolana, żeby zrekompensować jego... domowy wygląd, haha.

Na szczęście okazało się, że nawet jeśli coś nie wygląda to może smakować! Z ust Cioci usłyszałam nawet, że jest lepszy od samej chałwy, a to już najwyższa możliwa pochwała. Kremowy, maślany wręcz serniczek raz na jakiś czas przełamany chrupiącym kawałeczkiem orientalnej słodyczy. Sernik inny niż wszystkie. Bardzo słodki, bardzo chałwowy, bardzo pyszny!




Tutaj zdjęcie totalnej klapy wyjętej z piekarnika - ciemna, oklapnięta i chełbocząca na środku...
A tutaj zdjęcie mojego nowego pojemnika-foremki z przykrywką do noszenia - genialne!



Ocena dania - 8/10
Cena dania - 40 zł
Porcje - 8
Czas przygotowania - 90 minut